„Szczęścia nie można kupić. Na szczęście”.
Możemy jednak uchwycić je i tworzyć we własnym życiu, podobnie jak artyści tworzą swoje dzieła. Możemy kreować nasze szczęście poprzez świadome wybory, postawy i działania. Mądrość, która płynie z bliskiej mi hawajskiej praktyki LOMI ciągle o tym przypomina – na szczęście!
Czy tak było zawsze ?
Jeszcze zanim zaczęłam praktykować LOMI LOMI ( ok 20 lat temu ), czułam się najsmutniejszą osobą na ziemi. Zewnętrzne okoliczności wywoływały uśmiech na chwilę, ale gdzieś w głębi zawsze pozostawał smutek, uczucie głębokiej samotności i brak sensu. Choć odkąd pamiętam uprawiałam sport, moje ciało było sprawne, angażowałam się w kreatywne działania, wokół miałam bliskich ludzi, to moje wewnętrzne uczucie smutku nie zmieniało się. Nic nie mogło go wypełnić. W środku zawsze była dziura. To trwało latami. Im większa dziura, tym więcej próbowałam robić na zewnątrz. Jednak nic z zewnątrz nie mogło jej zasklepić. Nic nie mogło napełnić wewnętrznego braku miłości, czułości i zgody na siebie.

Surowa część mnie dość mocno musztrowała inne moje części z potrzeby stania się „wystarczającą”, na tyle by zasłużyć na uwagę, szacunek i miłość. Jednak, zapewne jak się domyślacie nic z zewnątrz nie mogło nakarmić tego deficytu. Im większy wysiłek wkładałam by to zmienić, tym większą samotność odczuwałam. Wiele zmieniło się, gdy po raz pierwszy zetknęłam się z LOMI LOMI – hawajskim systemem pracy uwzględniającym ciało.
Oczywiście nie od razu.
Mądrość w podejściu do ciała, akceptacja i miłość, które oferowała mi praktyka LOMI LOMI bardzo różniła się od moich wcześniejszych doświadczeń. Po raz pierwszy poczułam, jakby praktyka dotknęła mnie od środka, a właściwie przeniknęła przez warstwy ochronne do wrażliwej części mnie. Do części, która czuła się nierozumiana, nieakceptowana, niekochana.Dzięki LOMI, reflektor uważności z wiecznego niezadowolenia z siebie przełączył się na plany, które pozostawały w ukryciu. Również te, które wcześniej próbowałam „naprawić”, „poprawić” i „zrobić je fajniejszymi”.
Znasz to może ? Ten wysiłek ?
Kiedy dotykamy ciała spotkanie siebie jest nieuniknione. Dotykając ciała dotykamy wewnętrznej historii zapamiętanej w ciele. Zarówno tych chwil pięknych, unoszących jak i tych trudnych. Lomi to powrót do siebie, do wewnętrznego domu. Uczy jak możemy się o siebie troszczyć i utrzymać wewnętrzna więź nie oddzielając się jednocześnie od świata. Im bardziej rozumiemy siebie, tym łatwiej jest nam okazać zainteresowanie i troskę innym. Im bardziej uhonorujmy swoją historię, tym bliżej siebie będziemy.

Bo tu nic nie można przesunąć i naprawić. Bo tu nic nie ma do naprawienia. Tu jest tylko do objęcia, do uznania, do pokochania. I zamiast zadawać sobie pytania „co ze mną jest nie tak” zamienić je na „jaka jest najpiękniejsza historia o mnie „?
- Im więcej troski sobie okazywałam, tym więcej miłości we mnie rosło.
- Im więcej miłości, tym więcej wdzięczności.
- Im więcej wdzięczności, tym więcej szczęścia.
- Im więcej szczęścia, tym mniej uczucia izolacji.
- Im mniej wewnętrznej izolacji, tym więcej przynależności do życia.
- Im więcej życia, tym więcej potrzeby pielęgnowania tego stanu niezależnie od okoliczności zewnętrznych.
Bo szczęście to nie zewnętrzne okoliczności, ale nasza wewnętrzna postawa i podejście do życia, które można kultywować codziennie. Podobnie jak miłość. Ponieważ to jest stan. To jest to co wybieram na codzień. Sposób w jaki wybieram patrzeć, postrzegać siebie i świat, którego jestem częścią. Praktyka LOMI pomaga narodzić się zrozumieniu, słuchaniu i akceptacji. Nazywam to często Wszystkimi Stanami Aloha – nikt i nic niczego i nikogo nie wyklucza. Ponieważ kiedy kierujemy się w stronę wewnętrznego domu możemy zobaczyć jak wiele jego wewnętrznych części jest potrzebnych dla naszego systemu.
Zapraszam Cię również na sesje Internal Family System – terapia transformująca, w której uczysz się odróżniać części siebie, a ja wspieram Cię w nawiązaniu wewnętrznego dialogu. Sesje terapeutyczne metodą Internal Family System odbywają się online. Napisz do mnie w tej sprawie. Poczytaj więcej o tej formie terapii w tym wpisie.
Czy to znaczy, że ta samotna część mnie zniknęła ?
Nie, ale nawiązałam z nią relację. Stała się częścią włączoną do całości. Stała się częścią mile widzianą i ważną w moim systemie.Włączenie jej sprawiło , że nie postrzegam siebie jako smutną, a jedynie zauważam, że mam taką część w sobie. To dużo zmienia. Ponieważ teraz mogę doświadczać szczęścia niezależnie od okoliczności z życiem, które przynosi pełną skalę doświadczeń. Lomi uwrażliwia na słuchanie swojego wewnętrznego krajobrazu. Kieruje w dostrzeganie piękna w prostych, codziennych chwilach . Uczy, że szczęście nie jest czymś, co można znaleźć poza sobą.To coś, co tworzymy wewnątrz siebie i w relacjach z innymi. Tak jak artyści tworzą swoje dzieła, my tworzymy szczęście.

Jak?
Poprzez świadome wybory, postawy i działania. Każdy z nas ma swoje unikatowe źródła radości – od prostych codziennych gestów, po głębokie momenty samoświadomości i osiągnięć. Dążenie do tworzenia magicznych chwil i radości w naszym życiu sprawia, że stajemy się bardziej otwarci na dobroć, wdzięczność i empatię. To wpływa nie tylko na nas samych, ale także na ludzi wokół nas. Pozwala tworzyć więzi oparte na wzajemnej inspiracji i wsparciu. To od nas zależy, jakie barwy będzie mieć nasza codzienność. Razem możemy stworzyć społeczność pełną radości, wsparcia i wzajemnego zrozumienia.
Dziękuję, że mogłam podzielić się z Wami moją historią. Mam nadzieję, że zainspiruje Was ona do odkrywania i kształtowania własnego szczęścia. Każdy z nas zasługuje na życie pełne radości i spełnienia, wystarczy tylko zrobić pierwszy krok w stronę zmian.