To jedna z kilku podstawowych porannych praktyk, które pojawiają się w repertuarze treningów LOMI LOMI NUI.
Partnerem w tej części praktyki jest ziemia. Ciało uczy się w ten sposób oddawać ciężar w jej głąb by otrzymać jak najwięcej wsparcia dla powolnego rozluźniania. Podstawą zaś jest praktyka ruchu jako stwarzanie możliwości dla budzenia ciała do życia przy uwzględnieniu indywidualnych zasobów i ograniczeń, nie przekraczając granicy bólu.
Praktyka jest powolna i delikatna dzięki czemu możliwe jest kierowanie uwagi bardziej do wewnątrz. Daje możliwość obserwowania tych części w sobie, do których mamy swobodny dostęp oraz tych, które doświadczają jakiegoś rodzaju zatrzymania, a które czasem niezauważalne są w codziennym pośpiechu.
Powolność daje sposobność spotkania aktualnego obrazu siebie na poziomie fizycznym, ale również mentalnym i emocjonalnym. Zaprasza do zanurzenia w teraźniejszości i zaciekawienia wewnętrznym i zewnętrznym krajobrazem, podobnie jak robią to małe dzieci zanim jeszcze poznają dorosłą interpretację świata . Bez oceny. Bez próby nazywania co jest właściwe, a co nie. Czysta ciekawość i eksploracja, bez tworzenia i przypisywania opowieści czy znaczeń.
Zaciekawianie się bardziej tym czego doświadczam poprzez praktykę i w jaki sposób mogę odzyskiwać różne części siebie, które wcześniej były niedostępne.
Wielu praktyków Lomi uwielbia ten rodzaj spotkania, ale czasem również okazuje się, że ta nauka jest dość dużym wyzwaniem, ponieważ w znacznej większości nasz umysł jest bardzo zajęty, a utrwalone nawyki powodują, że pewne rzeczy chcemy po prostu robić szybko i z dużym wysiłkiem. Nie chciałabym by brzmiało to jako uogólnienie. Jest to raczej wyraz mojego doświadczenia i obserwacji oraz rozmów ze studentami treningów Lomi Lomi Nui, dla których praktyka powolności na początku jest dużym wyzwaniem.
Z czasem bardzo polubiłam doświadczanie powolności, dzięki której mogę rozwijać sztukę zauważania i słuchania wewnętrznego świata jak również tego, który mnie otacza. Nie od razu były one dla mnie dostępne i łatwe, ponieważ mój obraz o sobie samej był oparty na przekonaniu o atrakcyjności dynamiki, intensywności, mocnej ekspresji i wyrazistości tzw “dziania się”, czyli im więcej tym lepiej. Przez lata praktykowałam dynamiczne formy ruchu: sztuki walki, taniec, sport więc coś co było powolne wydawało się zbyt zwykłe, a mój umysł szybko się nudził próbując znajdować sobie nowe atrakcje – zajętości.
Ciekawa jestem czy znacie też ten stan?
Wiele lat praktyki Lomi Lomi Nui i połączonych z nim form medytacji oraz subtelnych doświadczeń psychosomatycznych powoli zapraszało osadzenie i więcej wewnętrznego spokoju. Praktyka stała się nawykiem i czymś co jest bardziej obecne w życiu codziennym. To bardzo pomaga znaleźć ciszę w świecie pełnym zgiełku. To wspiera również w odnawianiu obrazu o sobie samej. Porzuceniu jednego wyobrażenia i dopuszeniu również tych jakości, które odsłaniają się w spowolnieniu.
Jako Lomi praktycy potrzebujemy praktykować tę sztukę nie tylko dla naszych klientów, by pozostawać z nimi w kontakcie, ale również dla siebie by dbać o swoje zasoby i rozumieć z czym spotykamy się w sobie dotykając innych.
Mahalo, Aga Rybak