Podróż do ja

Ostatnio pisałam Wam o wewnętrznym królestwie, o modelu wewnętrznej rodziny, z którym pracuję zarówno w sesjach indywidualnych, jak i na swoich warsztatach Lomi. Wiem z Waszych wiadomości, że temat poruszył wiele z Waszych wrażliwych części, więc pomyślałam, że warto by jeszcze o tym napisać.

Lubię metaforę wewnętrznego królestwa, którą zaproponował Abraham Kawai‘i. Po raz pierwszy usłyszałam o niej około 20 lat temu, kiedy zaczynałam uczyć się Lomi, a potem powróciła do mnie z ust Jody Mountain – mojej mentorki w linii Ancient Lomi.

Wyobraźmy sobie nasze wnętrze jako królestwo – wewnętrzną rodzinę, gdzie każdy mieszkaniec, czyli emocje, myśli, doświadczenia, ma swoją rolę do odegrania. Czasami części nas, które wydają się „kłopotliwe”, w rzeczywistości próbują nas chronić.

Na przykład:

  • Cześć, która mówi: „Nie angażuj się za bardzo, bo możesz zostać zraniony” – to strażnik, który chce uchronić Cię przed bólem.
  • Cześć, która chce być perfekcyjna, wierzy, że tylko w ten sposób zyskasz miłość i akceptację.
  • Cześć, która odczuwa złość, często niesie ciężar dawnych sytuacji, w których nie mogłaś/mogłeś się obronić.
  • Cześć, która chce zadowolić wszystkich i rezygnuje z własnych potrzeb, by otrzymać akceptację.
  • Albo ta, która czuje się przytłoczona i marzy o ciszy, bo wspomnienia o wielości osób i spotkań powodują napięcia.

Podejście, o którym mówię, pozwala spojrzeć na te części z perspektywy mądrego króla lub królowej – Twojego JA, głowy rodziny, SELF, wewnętrznego nawigatora. To JA może wysłuchać każdego głosu i pomóc znaleźć więcej równowagi w wewnętrznym królestwie.

Dla mnie samej ten sposób patrzenia na swój wewnętrzny system przyniósł ogromną ulgę. Z czasem stał się automatyczny – nie zawsze, ale coraz częściej. W miejsce ocen i polaryzacji pojawiło się szersze spojrzenie na siebie, więcej łagodności, zrozumienia i troski. Naturalnie pojawia się też więcej przestrzeni na tzw. „pomieszczenie innych” – nie chodzi o wytrzymanie, ale o widzenie i bycie w kontakcie.

Zaczęłam patrzeć na różne aspekty siebie, uznając wartość każdej z nich. Najważniejsza okazała się ciekawość, która nie ocenia, lecz chce zrozumieć. Kiedy pojawia się smutek, złość, przeciążenie czy niezrozumienie, mogę zaciekawić się tym, co ważnego chcą mi powiedzieć i czego potrzebują. Nawet jeśli pojawia się ocena, mogę zobaczyć, co za nią stoi.

Rozmawiam z Wami i widzę, jak niesamowitą ulgę przynosi słuchanie swoich części bez osądzania. To moment, w którym JA – mądry zarządca wewnętrznego królestwa – zaczyna przejmować stery.

Proces ten pozwala:

  • Uwolnić napięcie w ciele, które niosą części związane z przeszłością.
  • Zrozumieć, skąd biorą się powtarzające schematy myślenia i zachowania.
  • Odzyskać poczucie kontroli i lekkości w życiu codziennym.
  • Być bardziej w energii JA / SELF.

W mojej pracy korzystam z filozofii Abrahama Kawai‘i oraz IFS, które uważam za jej współczesny odpowiednik. Każda część nas jest jak mieszkaniec królestwa, który ma swoje potrzeby i intencje. Nawet te, które początkowo wydają się „problematyczne”, pragną naszego dobra, choć czasem wyrażają to w sposób, który nas obciąża.

Zwracanie się do JA bardzo pomaga mi zarządzać swoim wewnętrznym światem. To umiejętność, która nie tylko pomaga w relacjach z innymi, ale przede wszystkim daje wewnętrzny spokój i przestrzeń. Nie zajmują mnie tak bardzo pytania o to, jakie „coś powinno być”, lecz raczej, jak moje części to przeżyją. Czy mogę zwrócić się do „GŁOWY RODZINY”, by wysłuchała potrzeb, konfliktów i niepokojów – bez konieczności robienia czegokolwiek? To przynosi dużo spokojnego oddechu.

Ściskam Was. Miejcie się dobrze ze wszystkim, co się porusza. Miejcie dobry czas w ciekawości energii JA.

Aga