Bezpieczna przystań

Aloha, każdy_a z nas potrzebuje swojej bezpiecznej przystani. Zarówno tej, która daje nam zewnętrzne poczucie bezpieczeństwa, jak i tej, która daje nam poczucie stabilności od środka. Być może wszyscy o tym wiemy – a na pewno część z nas ma to doświadczenie – że stabilność zbudowana na zewnątrz jest dość ruchoma i nie zawsze wszystkie jej elementy są w pełni zależne od nas samych. Oczywiście możemy zrobić wiele, by wykreować ją taką, jak chcemy. I chociaż często mamy do tego wiele narzędzi, nie możemy jej w pełni kontrolować.


Możemy za to pomagać tej kreacji rzeczywistości wzrastać poprzez budowanie
wewnętrznego wsparcia, które pomaga utrzymać nam dobry kontakt ze sobą i tym, co nas
otacza oraz rozpoznać to, co jest w nas żywe – do czego możemy stanąć i czemu nadać
kierunek, albo gdzie potrzebujemy się zatrzymać, by odpocząć i naładować na nowo baterie
do dalszego działania w świecie.

Najczęściej temu rozpoznaniu służy nasze ciało i oddech (jako czuły barometr lub w
hawajskim rozumieniu – wewnętrzny nawigator).
Kiedy mamy dobry kontakt ze swoją
fizycznością, płynące z niej odczucia są źródłem cennej wiedzy o nas samych. O tym, co
lubimy, co nas cieszy, co nami porusza i z czym jest nam niewygodnie.


Z dostępem do takiej wiedzy możemy cieszyć się przypływem sił witalnych oraz w pełni je
wyrażać w działaniu. Bywa jednak i tak, że jest on dla nas z różnych powodów utrudniony –
skrywa się pod codziennymi sprawami, nadmiernym pobudzeniem i obciążeniami. Wtedy
tracimy umiejętność łączenia się z naszym wewnętrznym głosem. Nie oznacza to jednak, że
wiedza i siła twórcza znikają. Czasem po prostu zmienia się nasza ufność w to, że mamy do
nich dostęp przez cały czas.

Aby powrócić do wspomnianej łączności, niekiedy wystarczą małe codzienne rytuały: spacer,
pyszne jedzenie, rozmowa z bliską osobą czy czas na hobby.

Zdarza się jednak, że potrzebujemy oczyścić przestrzeń wokół (i w) nas, kompleksowo rozświetlić umysł oraz zatroszczyć się o swoje ciało – aby na nowo skontaktować się z mocą twórczą i wiedzą, która w nas zamieszkuje. Okazją do takiego zadbania, są wszelkiego rodzaju odosobnienia – silent retreaty.

Dla mnie to jeden z piękniejszych prezentów ode mnie dla mnie samej , który pomaga mi zobaczyć:
– co lub kto znajduje się pod tysiącem aktywności,
– myśli, do których przylgnęłam,
– zachcianki, które czasem zagłuszają wewnętrzny głód ducha,
– narracje, w które uwierzyłam.


W czasie odosobnienia wyłącza się:
– nawykowe mówienie,
– zaglądanie do telefonu,
– zbieranie i poleganie na informacji z zewnątrz.
Silent retreaty są nieodłączną częścią mojej praktyki i życia oraz możliwością uważnej
nawigacji do wewnątrz.

Zapraszam Cię na Lomi Silent Retreat w pięknym miejscu na Mazurach, wiem, jak głęboko dobry i karmiący jest dla nas czas szlachetnej ciszy.


Ściskam Was!
Aga