Dlaczego uczę dotyku i dlaczego ciebie też do tego zapraszam.

Kiedy się rodzimy, nie jesteśmy jeszcze gotowi na świat. Potrzebujemy drugiego człowieka – jego ramion, ciepła, spojrzenia, głosu, obecności. Dotyku. To właśnie te pierwsze doświadczenia – bliskości, bezpieczeństwa i czułości – zapisują się w naszym ciele jak mapa. Mapa, po której potem próbujemy nawigować przez całe życie, szukając więzi, sensu, kontaktu, bezpieczeństwa.

Ale co, jeśli ta mapa jest niepełna?
Co, jeśli brakowało dotyku, czułości, akceptującej obecności?

W naszej kulturze naprawdę niewielu z nas miało szczęście wzrastać w środowisku, gdzie czułość była normą. Moje pokolenie, pokolenie rodziców, pokolenie dziadków. Gdzie można było się oprzeć na bezpiecznej więzi z dorosłymi.

Ja sama nie mogę powiedzieć, że miałam takie doświadczenie. Dorastałam w lęku. W braku poczucia bezpieczeństwa, w braku bliskości i wsparcia. Moje ciało przez lata nosiło ten lęk – czasem cichy, czasem gwałtowny, ale zawsze obecny.

Miałam jednak szczęście – bo wcześnie zaczęłam szukać. Teatr, sport, grupy wsparcia, terapia, przyjaźnie… a potem – dotyk, ruch, taniec. Praca przez ciało. Mimo że długo, nawet wśród ludzi, moje ciało krzyczało o przynależność, wołało o bliskość, a ja nie umiałam jeszcze jej przyjąć. Było wciąż napięte, czujne, zalęknione choć z zewnątrz może nie było tego widać.

Z czasem coś się zmieniało. Uczyłam się Lomi. Uczyłam się dotyku i modalności pracy z ciałem , które nie były tylko narzędziem pracy, ale drogą mojego uzdrawiania. Byłam wśród przyjaciół. Dotykałam i byłam dotykana, przytulana, trzymana.
Tworzę relację opartą na bliskości.

I ten lęk – choć wciąż się odzywa i bywa duży – dziś nie kieruje już moim życiem. Potrafię z nim być. Oddychać, kiedy się pojawia. Nie zagłuszać go działaniem. Dawaniem ciastka. Fajnością. Śmiechem czy gadaniem. Nie uciekać.

Dlatego wierzę, że dotyk ma moc.
I wiem, że warto się go uczyć.

Nie tylko moje doświadczenie lub coś co pochodzi z intuicji, ale i z badań naukowych .
Choć osobiście nie potrzebuję badań naukowych by poteierdzic to co czuję, to tu przytoczę jedno z nich – opublikowane w Journal of Epidemiology and Community Health – śledziło przez 30 lat losy dzieci, których matki okazywały czułość i bliskość, oraz tych, które były emocjonalnie zdystansowane. Wynik? Te pierwsze, jako dorośli, radziły sobie dużo lepiej z emocjami. Były mniej lękowe, bardziej stabilne, zdrowsze psychicznie.

Dr Gabor Maté – lekarz i autor, który dla mnie od lat jest wielkim źródłem zrozumienia – mówi wprost: dzieci nie tylko muszą być kochane, one muszą czuć się kochane. Gdy tego brakuje, ciało i psychika chronią się w mechanizmach obronnych: wycofaniu, napięciu, dysocjacji. I później, jako dorośli, nie wiemy, jak być w relacji. Jak się zbliżyć. Jak dotknąć. Jak ufać.

Ale dobra wiadomość jest taka: można się tego uczyć. Można z czasem, w bezpiecznej przestrzeni, dotykać i być dotykanym na nowo. Można pisać nową mapę.

Dlatego uczę się dotyku w życiu i jako narzędzie terapeutyczne. I uczę go innych. Uczę się czułości – nie jako dodatku do życia, ale jako jego fundamentu.

Bo wierzę, że właśnie w czułości – tej cielesnej, prostej, obecnej – tkwi siła, której najbardziej potrzebujemy.

Bo razem – w wzajemności – możemy ofiarować sobie to, czego kiedyś nie było. I w tym jest uzdrowienie. I niejednokrotnie nadal nie jest to łatwe czy wygodne, błogosławię momenty, w ktorych mogę się zatrzymać i chociaż to zauważyć.

Jeśli czujesz, że Twoje ciało tęskni za dotykiem. Jeśli gdzieś w Tobie wciąż mieszka lęk albo napięcie, które może nie pamiętasz skąd się wzięło – to jesteś w dobrym miejscu.

Możemy uczyć się razem. W moim towarzyszeniu Tobie. Wspólnie stwarzać przestrzenie, w których to, czego kiedyś zabrakło, może się pojawić – bez pośpiechu, z czułością i uważnością.

ZAPRASZAM CIĘ na treningi MEDYCYNA DOTYKU – Lomi Lomi bodywork .